TRASA SZLAKIEM MIASTECZEK I WSI O DZIWNIE BRZMIĄCYCH NAZWACH, NA MAZOWSZU I MAZURACH

Podczas tej wyprawy zahaczyłem o wsie i miasteczka o bardzo dziwnie brzmiących nazwach. Czy byłeś kiedyś we wsiach Kołoząb, Krzywonoga Mała, Napiwoda albo Jabłoń?
Każdy pretekst wyjazdu na Mazury jest dobry, tym bardziej gdy wyznaczysz trasę prowadzącą przez miasta i wioski o bardzo dziwnie brzmiących nazwach. Nie spodziewaj się podczas tej wyprawy zbyt wielu takich zabytków, jak zamek w Malborku. Ciesz się jazdą i podziwiaj przepiękną okolicę.
Wyjeżdżając z Warszawy, za pierwszy cel obierz Płońsk. Na krajowej siódemce spodziewaj się wszystkiego najgorszego. Począwszy od gości, którym zawsze się spieszy, po wycelowane w ciebie fotoradary. Na szczęście tuż przed Płońskiem skręcasz na Strachowo, a kilka kilometrów później wybierasz drogę 632, prowadzącą m.in. przez wieś o dźwięcznej nazwie Kołoząb. Zaraz za nią przejedziesz nad rzeką Wkrą, która stała się popularnym szlakiem kajakowym.
Dalej poprowadzą cię małe i wąskie drogi Mazowsza. Wokół rozciągają się lasy i łąki. Na tych drogach ruch jest mały, za to widoki przepiękne. Mijając Przewodowo Poduchowne i Grochy Serwatki, kieruj się na Gogle Wielkie, Dzbonie, by dojechać do Przasnysza. W tym mieście znajduje się jedna z większych fabryk rowerowych w Polsce – Kross.

Tuż za Krzywonogą Małą wjeżdżasz do województwa warmińsko-mazurskiego. Oto jesteś w krainie wiosek o dziwnych nazwach. Kierując się na Grabowo, przez Rzońce i Opiłki Płaskie dojeżdżasz do Nidzicy. Tu w centrum miasta stoi mały zamek krzyżacki. Nie zniszczyli go średniowieczni rycerze ani grasujący rabusie. Najbardziej zamek ucierpiał od francuskich żołnierzy, stacjonujących tu na początku XIX wieku, oraz będąc celem sowieckich lotników, bombardujących go podczas drugiej wojny światowej.
NAWET WIECZOREM NIE ZAPOMINAM O DZIWNIE BRZMIĄCYCH NAZWACH. ŚPĘ W JABŁONI CZY NA JABŁONI?
Dalej droga poprowadzi cię przez Zimną Wodę, niedaleko wsi Kot i Narty. W Szczytnie sugeruję wizytę w restauracji Mazuriana. Położona nad brzegiem pięknego jeziora kusi klientów dobrym jedzeniem i niesamowitymi widokami. Proponuję, żebyś właśnie tan wpadł na obiad. Ale nie bądź stereotypowy. Daruj sobie schabowego. Lepiej wybierz coś z lokalnej karty dań – na przykład świeżą rybę. Smakuje przepysznie!
Pierwszego dnia miąłem nocleg zaplanowany we wsi Jabłoń w hotelu o tej samej nazwie. Śpimy zatem w Jabłoni, w fińskich drewnianych domkach. Na pierwszy rzut oka są dość niepozorne, za to są znakomicie wyposażone. Drugiego dnia wyjeżdżamy w kierunku Łomży, by w Kolnie odbić na Stawiska i przejechać koło kolejnej wioski o dźwięcznie brzmiącej nazwie – Wścieklice.
Mijając Stary Szelków i Boby, trafisz do Pułtuska, który słynie z dwóch rzeczy: najdłuższego w Europie brukowanego rynku oraz zamku biskupiego. W swojej historii mieszkańcy Pułtuska nie mieli lekkiego życia. To właśnie niedaleko tego miasta stoczyli bitwy król Szwecji Karol i Napoleon. To nie wszystko. W 1868 roku niedaleko miasta spadł meteoryt. Jego spore, bo ważące 8-9 kg pozostałości trafiły do British Museum i Muzeum Ziemi PAN w Warszawie.
Stąd do Warszawy pozostało tylko 40 kilometrów. Żeby dobrze zakończyć ten słoneczny dzień, decyduję się na szybki powrót do Wrocławia.
CZY KAŻDY MOTOCYKL DA RADĘ?
DŁUGOŚĆ TRASY: ok. 600 km, zostało podzielone na dwa dni. Mógłbym pokonać całą trasę w jeden dzień, tyle że wtedy musiałbym zapomnieć o jakimkolwiek zwiedzaniu.
TRASA: jest dość łatwa, choć prowadzi bocznymi drogami. Żebym się nie zgubił ja przygotowałem sobie plan podróży, który wgrałem do nawigacji.
DROGI: cały czas asfaltami. Raz są równe jak stół, innym razem dziurawe jak szwajcarski ser. Reguły nie ma. Uważaj na piach na winklach i zwierzaki.
CO WARTO ZOBACZYĆ
- zamek krzyżacki w Nidzicy
- rozlewiska Narwi w okolicach Łomży
- zamek biskupi w Pułtusku