PRZEŁECZ TIMMELSJOCH

Już dawno do listy oznaczonych serduszkiem dodałem przełęcz Timmelsjoch. Tobie proponuję zrobić to samo. Nieco mniej popularna niż Stelvio, Furka, czy Pordoi, zawsze robi na mnie piorunujące wrażenie. Najpiękniej jest tu wczesną wiosną gdy w górach jest jeszcze sporo śniegu.
Dzisiaj, czyli w połowie kwietnia przełęcz wygląda tak. Drogowcy nie zdążyli się jeszcze dokopać do szczytu. Ale jak podpowiada Instargaram, dzielna ekipa ośmiu górali z doliny Otztalu robi wszystko, by droga była jak najszybciej przejezdna.
Szczyt przełęczy wznosi się na godne 2509 m n.p.m. Trasa nie należy do trudnych technicznie, za to widoki zapierają dech. No i te kilkumetrowe zaspy śniegu, które można spotkać nawet w czerwcu.
WIOSNĄ PRZEŁĘCZ TIMMELSJOCH BUDZI SIĘ DO ŻYCIA
Każdego roku ruch ożywa tu na wiosnę. Zależnie od ilości zalegającego śniegu i warunków za oknem przełęcz otwiera się w połowie bądź pod koniec maja. Wcześniej przez trzy, cztery tygodnie wielkie pługi warstwa po warstwie usuwają kolejne tony śniegu. Gdy zima była surowa, wysokość zasp może osiągnąć nawet 10 metrów grubości. Sezon trwa tu krótko, około 5 miesięcy, do października.
Jadąc od austriackiej strony trasa rozpoczyna się w Hochgurgl. I w tym miejscu warto zatrzymać się na dłużej. Po pierwsze dlatego, że i tak musisz kupić winietę na przejazd – droga podobnie jak Großglockner Hochalpenstraße jest płatna. Jaki jest koszt przejazdu? Nie pamiętam. Aktualne ceny możesz sprawdzić sobie TUTAJ.

Po drugie, w budynku rogatek znajduje się niesamowite muzeum motocykli i samochodów, podobno położone najwyżej w Europie. Po raz pierwszy byłem w tym miejscu tuż po jego powstaniu. Zafascynowany górami i drogą, na później odkładałem wizytę. I to było głupie, bo 18 stycznia 2021 r., pożar strawił serce Top Mountain Crosspoint, razem z muzeum. Żywioł pochłonął 330 maszyn(!) wyprodukowanych na przełomie ostatnich 100 lat. Na szczęście, przy ogromnym wysiłku właścicieli, muzeum zostało odbudowane, a kolekcja (nie mam bladego pojęcia jakim cudem) odtworzona. Wejście do środka jest warte każdych pieniędzy, a ja obiecałem sobie, że będę je odwiedzał za każdym razem gdy tu przyjadę.


Pewnie skusi cię także wizyta w klimatycznej knajpie, na ścianach której wiszą także motocykle. Jeśłi chcesz zatrzymać się tutaj na kawę proponuję odpuść. O wiele lepiej smakuje ona w klimatycznej knajpie znajdującej się na szczycie przełęczy.
30 AGRAFEK
Po kupieniu biletu na bramkach czekają cię 32 km niesamowitej jakości drogi pełna zakrętów i stromych urwisk. Podobno agrafek jest tu ze 30. Na szczycie oprócz wspomnianej knajpy znajduje się również nowoczesne muzeum poświęcone przełęczy – z fundamentem po ötztalskiej stronie i wysuniętą na ponad 16 m niepodpartą częścią skierowaną ku przyjaciołom w dolinie Passeiertal.
Dzisiaj wjazd tutaj jest niekomplikowany a asfalt wyśmienity. Musisz pamiętać, że kiedyś inaczej budowało się drogi. W latach 50. pierwsze 12 kilometrów trasy układano ręcznie kamień po kamieniu.

Granica państw? Tu u góry to jedynie wspomnienie. Zamiast szlabanu i budki celnikow dwa niepozorne słupki oraz plakietka na asfalcie wskazują granicę między Austrią a Włochami.
Droga, po włoskiej stronie, kończy się w Moos in Passeier. To nie koniec pięknych tras w Alpach. W tym miejscu rozpoczynają się kolejne trasy regionu Trydent-Górna Adyga.