TUNEL POD MAŁYM WOŁOWCEM – MOTOCYKLOWA PODRÓŻ DO WNĘTRZA ZIEMI

Veni, vidi, vici (przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem) miał zwyczaj mawiać Juliusz Cezar. Ja nie dorastam Cezarowi do pięt, za to przejazd tunelem kolejowym pod Małym Wołowcem był moim osobistym zwycięstwem. Po pierwsze dlatego, że pokonałem najdłuższy tunel kolejowy w Polsce. Ma on 1600 metrów długości, choć historycy i miłośnicy kolei spierają się o plus, minus kilkanaście metrów. A całe zamieszanie wynika z tego, jak należy poprawnie mierzyć jego długość. Z portalami czy bez, od podnóża góry, a może momentu wgryzienia się w skałę? Akademicką dyskusję pozostawiam specjalistom, a ja cieszę się tym, że mogłem wjechać motocyklem do środka tak niesamowitej budowli.
TUNEL POD MAŁYM WOŁOWCEM SCHOWANY 180 METRÓW M POD ZIEMIĄ
Po drugie w najgłębszym miejscu tunelu, byłem prawie 180 metrów pod powierzchnią ziemi. Po trzecie, już po przejechaniu kilkudziesięciu metrów w ciemnościach, przypominały mi się komputerowe strzelanki, w które grałem przed laty, takie jak Doom! czy Return to Castle Wolfenstein. Od tego momentu poczułem się jakoś dziwnie i często zastanawiałem się kto i kiedy wyskoczy z panujących we wnętrzu ciemności. Głupie, nie?

Pewnie zastanawiacie się, czy całkiem zwariowałem, zapuszczając się motocyklem do tunelu kolejowego. Bez paniki! W przeciwieństwie do drugiego z tuneli, oddalonego o kilkanaście metrów, w którym normalnie kursują pociągi, ten jest nieczynny od bardzo wielu lat. Nie ma w nim torów, podkładów, ani innych zaskoczek. Jest za to potężna dziura wykuta w skale, długa na ponad półtora kilometra, idealnie prosta i równa jak stół. Jeśli się dokładnie przyjrzysz, po wejściu do środka majaczy maleńki biały punkt. To jest właśnie drugi koniec tunelu. W informacjach o tej budowli znalazłem też taką, że jej spadek wynosi zaledwie 3 promile, więc dno tunelu jest płaskie jak stół. A wszystko to po to, by jadące pociągi nie ślizgały się, gdy zimą szyny pokryje lód.
Tunel ma kształt łukowy o ogromnych jak dla mnie rozmiarach około 4,8 m szerokości i 5,8 m wysokości. Dlatego będąc w środku niech nie zdziwią cię ślady opon przejeżdżających tędy samochodów, albo wręcz bliskie spotkanie z autem. Bez paniki wszyscy się zmieścicie. Piesi i rowerzyści też są tu normalnym widokiem. Nie musisz się także obawiać, że odłamek skały spadnie ci na głowę. Obudowę wykonano z kamiennych, precyzyjnie ociosanych bloczków o grubości od 0,5 do 0,9 m.
Do wnętrza da się wjechać niemal każdym rodzajem motocykla, a jedyne na co musisz zwrócić uwagę to tłuczeń, którym wysypane jest wnętrze tunelu. Miej to z tyłu głowy, a bez problemu przejedziesz na drugą stronę.
Publikując ten tekst zdradzałem jedną z tajemnic Dolnego Śląska. Z tego powodu mam też ogromną prośbę. Do tunelu da się łatwo dojechać tylko z jednej strony, od strony Wałbrzycha. Żeby to zrobić, musisz przejechać przez stare górnicze osiedle na obrzeżach miasta oraz minąć ogródki działkowe. Dlatego jadąc tędy, zrób to na luzie, bez zbędnego show. Przegazówki, przejazd na pełnej bombie, na bank spowodują pęknięcie żyłki u starszych i co bardziej wyrywnych mieszkańców, a wtedy możemy się liczyć z tym, że wjazd do tunelu szybko zostanie zablokowany. W ten sposób zniknie jedna z ciekawszych i bardzo nietypowych atrakcji Dolnego Śląska. Oprócz motocyklistów, po tyłku dostaną też miłośnicy off-roadu, którzy często odwiedzają to miejsce. A przecież nikt z nas tego nie chce.
Gotów na podróż do wnętrza Ziemi?